Komentarze: 10
Właśnie wróciłam z Apelu Jasnogórskiego w intencjii Ojca Świętego... Nie chodzę co niedziele do kościoła, żadko kiedy można mnie tam zobaczyć, ale czasem poprostu przechodząc koło kaplicy muszę na chwile wejść, przystanąć i pomodlić się...
Tego wieczoru stając z tymi wszystkimi, tak naprawdę obcymi mi ludźmi, poczułam jedność. Taką jedność jak rok temu... Wszyscy byliśmy tam z tego samego powodu. Wspólna modlitwa za Jana Pawła II, potem odśpiewanie "Barki"... Łezka znów zakręciła się w oku...
Ujął mnie bardzo widok pewnej dziewczynki. Na oko miała może z siedem lat, przyszła z mamą i babcią, a kiedy ksiądz zaczął grać "Barkę" mała momentalnie wtuliła się w swoją mamę i zaczęła płakać, płakała tak i płakała i za nic w świecie nie można było jej uspokoić...
I znów ten dziwny smutek powoli mnie ogarnia...
"...Boże uchowaj mnie, o tak niewiele Cię dzisiaj proszę..."