mar 27 2006

Bez tytułu


Komentarze: 6

Ostatnio siłą rzeczy dużo myślę o śmierci. Może to przez to, że dopadła osatnio zbyt wiele osób, na które było jeszcze za wcześniej... Chociaż przecież nie mi dane to oceniać.  Myślałam o tym dużo bo do 5 nad ranem siedziałam na parapecie za oknem wtapiając się we mgłę a wcześniej oglądałam pare dośćmądrych filmów i seriali... Muszę też przeprosić "Ktosia", że zawracam mu głowę o 3 nad ranem smsem, że nie mogę spać i musiałam mu to właśnie napisać... Tak żeby wiedział.

Bardzo boję się śmierci... Nie bólu, nie tego co będzie potem tylko samego momentu umierania...  Jestem wierząca i nie powinnam się tego podobno bać ale nie potrafię. Boję się też,  że nie będę potrafiła w pełni wykorzystać życia, boję się każdej zmarnowanej chwili, która przepadła i już nie wróci, boję się, że obudzę się pewnego słonecznego dnia i będzie to mój ostatni poranek. Boję się, że nie zdąrzę ze wszystkim, że jest zbyt wiele spraw i za mało czasu... Od dłuższego czasu towarzyszy mi ten niepokój, coś karze mi się śpieszyć... I tak bardzo boję się smierci, że aż pokochałam w pełni życie...

Byłam wczoraj z rodzicami w markecie a potem podjechaliśmy do babci na obiad. Snując się pomiędzy tymi wszystkimi ludźmi, obserwując pary, młodsze i te starsze przyłapałam się na tym, że przez te wszystkie rozmowy z Nim patrzę na to inaczej, inaczej widzę przyszłość... Zawsze twierdziłam, że na wszystko jest jeszcze czas i to prawda, ale w głowie ciągle słyszę Jego słowa i wtedy wszystko staje się oczywiste i o wiele prostsze. Jendocześnie zdaję sobie sprawę, że tak nie można i otrząsam się. Przypominam sobie i staram wytłumaczyć. Na próżno...

Usłyszałam dziś kolejne słowa podziwu... Nie wiem czy nie nazbyt entuzjastyczne bo coraz częściej wątpie. Dziś kolejne słowa, które odczułam jak nóż w sercu. Nie mogę o nich zapomnieć. Nie zapomnę... Ale będę wierzyć, że wszystko będzie dobrze, nie ma czasu na zamykanie się we własnych czterech ścianach, wtedy na pewno przegram.

niewinnniatko : :
alona
27 marca 2006, 20:49
Ja boję się śmierci o tyle, że boję się bólu, a śmierć podobno boli ...
27 marca 2006, 19:15
Uwielbiam babcine obiadki!
27 marca 2006, 19:05
Kochaj życie, śmierć i tak i tak przyjdzie... Ale zycie trzeba cenić...
*linka*
27 marca 2006, 17:32
Ja też kiedyś przez to przechodziłam... Prześladowała mnie niemal obsesyjna myśl o śmierci... Ale zdałam sobie sprawę, że tak nie można, że to nie ma sensu. Owszem, należy doceniać każdy nowy dzień i nie odkładać najważniejszych spraw na później, bo nigdy nic nie wiadomo... Ponieważ jednak na pewne rzeczy nie mamy wpływu, nie możemy dać się zwariować... Strach, obawa, lęk nie powinny zdobyć nad nami kontroli i zawładnąć naszym życiem...
27 marca 2006, 13:57
ja sie nie boje swojej smierci. Jak umre to umre- przynajmniej przekonam sie czy faktycznie istnieje jakies zycie po smierci, co sie stanie z moja dusza... Za to boje sie smierci najblizszych. Nie wyobrazam sobie dnia, kiedy zabraknie moich rodzicow, czy siostry.
27 marca 2006, 13:09
Ja też się boje śmierci... To jedyna rzecz, której nigdy nie przestane sie bać. Też miałam taki okres kiedy ciągle o tym myślałam. Ale minął i znów jestem i ciesze sie życiem. Masz racje kochanie nie zamykaj sie sama w czterech ścianach... Nie warto. buziaki :*

Dodaj komentarz